kapeć...
-
DST
17.18km
-
Czas
00:47
-
VAVG
21.93km/h
-
VMAX
40.50km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Author Mission
-
Aktywność Jazda na rowerze
A miało być dzisiaj tak pięknie. W planach miałem przynajmniej 60km, a tu taki klops. W Gołębiewie zaczęło mną telepać na boki, odwracam się i co widzę? Kapeć... Eh, niestety nie miałem przy sobie zapasowej dętki, więc byłem zmuszony iść do najbliższej stacji benzynowej. Na jednej nie było w ogóle kompresora, na drugiej był, ale jakiś dziwny (nie będę pisał już o szczegółach, w każdym razie nic nie mogłem zrobić), dopiero na trzeciej stacji był normalnie działający kompresor, na którym napompowałem moją oponę. Wsiadam i jadę jak najszybciej, żeby jakoś dojechać do domu, ale niestety, dziura okazała się na tyle duża, że już po 200-300 metrach, znowu był flak. Doszedłem do Oliwy, gdzie wsiadłem do autobusu (miałem ostatnie 3zł w portfelu na bilet). Jeden starszy Pan nawet przytrzymał mi rower, gdy ja kupowałem bilet i sobie ucięliśmy małą rozmowę na temat rowerów. Gorzej było jak chciałem wyjść z autobusu (na domiar złego wcześniej wsiadło małżeństwo z wózkiem). Podniosły się rozmowy, że z rowerem do autobusu i takie tam, i jeszcze jakiś gnojek do mnie coś tam pier****. Nie wytrzymałem i na odchodne puściłem taką wiązankę, że gość nic już nie powiedział. Z jednej strony niektórzy ludzie są naprawdę mili i uprzejmi, a z drugiej po prostu chamscy. Myślą, że ja rowerem w autobusie dla przyjemności jeżdżę? Poza tym, wg regulaminu ZKM można jechać z rowerem i to nawet za darmo (oczywiście płacąc tylko za siebie). Kończę już, bo się zbulwersowałem. Szkoda nerwów. Idę wyjąć dętkę... ;-)Kapeć...
© Fisher
Kategoria trening